Nikt nie zauważy! O postaciach LGBT, których istnienie zatuszowano


Historia Romea i Julii, których oprócz zwaśnionych rodów poróżnił kolor skóry? Konflikt wynikający ze starannie pielęgnowanych przez pokolenia uprzedzeń? My „czarni”, oni „biali”. Lepsi i gorsi. Nie brzmi to oryginalnie, prawda? W końcu rasizm jest częścią naszej rzeczywistości. Od niewolnictwa, po sztucznie wytworzone społeczne podziały. Jednak co by się stało, gdyby historia potoczyła się inaczej, a oprawca stał się ofiarą?

Kolejny raz polscy fani animacji zauważyli niepokojącą tendencję. Z dubbingowanych produkcji systematycznie usuwane zostają wszelkie przejawy sympatyzowania z osobami LGBT. Dlaczego o tym mówię? 

Z dwóch powodów. Po pierwsze kilka dni temu wyłapano kolejny przejaw manipulacji. Tym razem ugładzono finalną scenę w filmie Mitchellowie kontra maszyny. Po drugie 17 maja to Międzynarodowy Dzień Przeciw Homofobii, Transfobii i Bifobii, co daje mi idealny pretekst, by opisać wam historie postaci, których tożsamość została bezpodstawnie zmieniona. 

Podwójne kłopoty z tłumaczeniem

Double Trouble (ang. Podwójne Kłopoty) to niebinarna postać z animacji She-Ra i księżniczki mocy, do której pozostali bohaterowie zwracali się, używając zaimka „they”. Ma to sporo sensu, szczególnie gdy zauważymy, że jaszczuropodobna postać jest zmiennokształtna – w zależności od sytuacji przybiera wygląd innych osób. Brak przynależności do konkretnej płci ma więc wyraźne uzasadnienie w scenariuszu, jednak osoby odpowiedzialne za polskie tłumaczenie postanowiły zakpić z założeń twórców spłycając Double Trouble do imienia Kłopotowski oraz precyzując przynależność seksualną („ono” zastępując męskim „on”). 

Taka decyzja wydaje mi się bardzo nietrafiona i wyjątkowo krzywdząca. Double Trouble to pierwsza postać (no, może nie licząc Jamesa z Zespołu R), która została napisana w taki sposób, by być niebinarna. Tutaj nie ma żadnych wątpliwości. Cel był jasny, wystarczy jeszcze raz  przyjrzeć się doplerowi. Zwróćcie uwagę na wygląd, imię oraz umiejętności. Mimo wszystko osoby odpowiedzialne za przekład postanowiły zignorować tak ważny dla popkultury zabieg. Mam szczerą nadzieję, że nie zrobiono tego ze złej woli, a zwyczajnie – z niewiedzy.   

Koneksje rodzinne

Widzieliście już film Naprzód – animację Pixara w reżyserii Dana Scanlona z 2020 roku? Jeśli tak, na pewno zauważyliście charakterystyczną policjantkę z fioletową skórą. Tak się składa, że jest lesbijką. Dodatkowo cyklopka wychowuje z partnerką (przybraną) córkę. Szkoda, że w polskim tłumaczeniu nie uświadczymy tej kwestii, za to usłyszymy o problemach funkcjonariuszki Spector z „pasierbicą”. Tak więc delikatnie, ukradkiem, wycofano się z trzecioplanowego, jednopłciowego związku, który nawet nie pojawia się na ekranie. Wszystko po to, by niedomówieniem zamieść sprawę orientacji pod dywan. 

Dzięki tej drobnej zmianie Polska została jedynym krajem w Europie, który tematu wychowywania dzieci przez lesbijki nie poruszył. Za to możemy podać sobie rękę z Egiptem, Libanem, Arabią Saudyjską, a nawet Rosją. 


Była dziewczyna, jest koleżanka

Na koniec zostawiłam najnowszą sprawę, o której już wspominałam. Katie Mitchell, utalentowana nastolatka z animacji tworzonej przez Sony Pictures Animation – Mitchellowie kontra maszyny – jest lesbijką. Nie zauważyliście? Ja również. Polski dubbing zmienił ostatnie zdania rozmowy nastolatki z mamą, w której Linda dopytuje o nieheteronormatywny związek córki. Wielka szkoda, że kwestię „Jesteście z Jade parą? Przyjedzie na święta?” zastąpiono „Jade jest rzeczywiście taka super i przyjedziesz z nią na święta?”. Niby podobne, a jednak różne. Orientacja Katie wydaje się wręcz oczywista, gdy zauważymy porozrzucane wskazówki. Dziewczyna nie jest akceptowana przez ojca, na należących do niej rzeczach można znaleźć tęczową flagę, do tego jedno z pierwszych zdań wypowiedzianych przez główną bohaterkę to: „Od zawsze czułam, że różnię się od innych”. I nagle wszystko nabiera sensu!

Bardzo polecam zobaczyć Mitchellów kontra maszyny (Netflix) z włączonym dubbingiem oraz polskimi napisami. Doświadczcie tego tłumaczeniowego dysonansu. 

Zastanawia mnie jedna kwestia. Czy naprawdę chodzi o obyczajowość, ochronę dziecięcych umysłów przed „ideologiom LGBT”, a może z tych afer pełnych „cenzury” wynika coś innego? To my, dorośli, mamy problem i zwyczajnie unikamy trudnych pytań, które podczas seansu mogą zadać najmłodsi widzowie. 

Nie wszystko stracone

Na szczęście są również produkcje, w których nikt nie ukrył swoich tęczowych bohaterów. Wystarczy spojrzeć na Korrę z animacji Legenda Korry. W komiksowej kontynuacji serialu młoda Avatar wiąże się z Asami Sato – wynalazczynią oraz właścicielką Zakładów Przyszłość. W kreskówce Pora na przygodę emitowanej na Cartoon Network, gościnnie pojawia się niebinarny robot BMO – używający rodzaju zarówno żeńskiego, jak i męskiego. W tej samej bajce zobaczymy także jeden z najciekawszych (moim zdaniem), związków homoseksualnych. Oczywiście mówię o Królewnie Balonowej i wampirzycy Marcelinie. Domysły fanów zostały definitywnie potwierdzone. Wystarczył jeden pocałunek w finałowym odcinku ostatniego, dziesiątego sezonu. W animacji Smoczy książę, którą znajdziecie na Netflixie, można zauważyć jednopłciowe małżeństwo. Elf Ethari oraz Runaan nie kryją się ze swoim uczuciem i bardzo dobrze! 

Przyznam, że mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać, bo kibicowanie postaciom LGBT sprawia mi ogromną frajdę. Catra i She-Ra z She-Ra i księżniczki mocy, ciotki Scootaloo – Holiday i Lofty z animacji Mój mały kucyk. Przyjaźń to magia, Pyskacz z Jak wytresować smoka (szkoda, że dowiedzieliśmy się tego od twórców, a nie z filmów lub seriali). Niebinarne Stevonnie, fuzja Stevena oraz Connie, z produkcji Steven Univers. To zdecydowanie zasługuje na oddzielny wpis.



Prześlij komentarz

0 Komentarze

google.com, pub-5039018173211090, DIRECT, f08c47fec0942fa0