Są takie tytuły, które zachwycają od pierwszego wejrzenia.
Jedno spojrzenie na okładkę i już wiemy, że musimy je przeczytać...
Dokładnie tak było ze mną i „Strachocinami”, książką
Dominika Łuszczyńskiego skierowaną do (uwaga) dzieci. Fioletowo-niebieska okładka z upiornym strachem na wróble oraz
chłopcem na rowerze – kreska Tomasza Kaczkowskiego jest zachwycająca – od
razu przypomniała mi o „Opowieściach z krypty”, „Gęsiej skórce”, „Przygodach
Trzech Detektywów”, czyli wszystkim tym, co kochałam jako dziecko. Przygoda i groza! Upiory, tajemnice, ożywione
legendy. Potworne potworności. Nawet jeśli nie jestem już grupą docelową
powieści, musiałam sprawdzić, co ukrywa się w Strachocinach.
Witamy w przeklętym miasteczku
Patryk Szerawski miał wszystko, czego potrzebuje
kilkunastoletni chłopiec: plany na wakacje, które chciał spędzić ze swoimi
kumplami, Antkiem Bagińskim i Damianem Nowackim, stos nieprzeczytanych komiksów
przy łóżku oraz nowy, czerwony rower. No właśnie... rower. Gdyby nie wypadek podczas akrobacji na leśnej ścieżce,
Patryk nie straciłby najlepszego prezentu urodzinowego, nie musiałby wymyślać
dobrej wymówki dla rodziców i... nie uciekałby przed przerażającym strachem na
wróble z paszczą pełną ostrych zębisk.
Tak zaczyna się klasyczna historia wścibskich dzieciaków, które chcą poznać tajemnicę wypchanej słomą kukły nawiedzającej miasto. Nie zabraknie groźnych momentów, zwrotów akcji oraz książek, a to za sprawą Uli Łańskiej – piegowatej córka bibliotekarki i mojej prywatnej ulubienicy.
Kto się boi książki?
„Strachociny. Strzeż się stracha” nie są książką wybitną,
ale taką, która zapewni wam lub obdarowanym dzieciom dużo frajdy. Szczególnie
podczas wspólnej lektury. Elementy horroru są doskonale wyważone – na
tyle straszne, by przyprawiać o gęsią skórkę i dreszcze niepokoju, jednocześnie
stonowane, oszczędzając czytelnikom nocnych koszmarów.
Nadchodzi zło
Widziałam w internecie opinie, że takiej książki jeszcze nie było... Były, chociaż może nie wykazywały tak dużego potencjału na bestseller jak historie ze Strachocin. Nie oszukujmy się, dzieci uwielbiają wszystko, co przerażającej – tak było i (na szczęście) będzie. Groza w odpowiednim wydaniu fascynuje i przyprawia o wypieki na twarzy. Czy ta sterta ubrań na krześle to potwór, czy zwykły bałagan? Co skrywa się pod łóżkiem, a co we wnętrzu szafy? Nic nie działa tak na wyobraźnię, jak niepewność. To właśnie ona budzi w nas poszukiwaczy przygód oraz łowców tajemnic.
Już nie mogę się doczekać kolejnej części serii. Mam
nadzieję, że szybko poznamy sekrety
Lunaparku Szkieletorów. Czy i wam starczy odwagi, by sięgnąć po „Strzeż się
stracha”?
0 Komentarze