W obronie CIPKOnotesu. Dlaczego ta książka mnie nie oburza?


Dzięki Kasi z bloga niekulturalnie.pl trafiłam wczoraj na intrygującą zapowiedź wydawniczą, która już teraz, na etapie planowania, wzbudziła sporo kontrowersji. Dla osób żyjących w błogiej niewiedzy śpieszę z wyjaśnieniem, że chodzi o wspomniany w tytule felietonu CIPKOnotes, mający ukazać się pod logiem oficyny Sensus znanej głównie z pozycji poświęconych rozwojowi osobistemu. I chociaż premiera nietypowego notesu wypada dopiero za czternaście dni — obecnie dostępna przedsprzedaż, to osoby zajmujące się tematyką okołoksiążkową zdążyły się podzielić na dwa obozy, oceniając bądź co bądź powierzchownie, zaledwie osiemdziesięcio-stronicowy dziennik. Jedni popierają ideę przyświecającą autorkom — Paulinie Klepacz i Aleksandrze Nowak. Drudzy natomiast krytykują, a nawet obśmiewają przedstawione w opisie podejście do tematu związanego seksualnością.

Ach ten opis... 

Raczej nie trudno się domyślić, że bliżej mi do pierwszej grupy, która broni CIPKOnotesu, a na potwierdzenie swoich słów mam kilka argumentów. Oczywiście, trudno oceniać mi samą zawartość, ponieważ jak większość zwyczajnych śmiertelników, jeszcze jej nie znam. Wdam się za to w polemikę z zarzutami wystosowanymi w licznych komentarzach, jakie można znaleźć pod screenami promocyjnymi. Być może przekonam was do zmiany zdania i spojrzenia na tę nietypową książkę z nieco innej perspektywy. Jednocześnie pragnę zaznaczyć jedną, chyba najważniejszą rzecz. Zawartość notesu wydawnictwa Sensus może okazać się rozczarowująca, chociaż mam powody, by tak nie uważać.
Wszystkie cipki są super!

Stworzyłyśmy CIPKOnotes, by zachęcić dziewczyny i kobiety do zaprzyjaźnienia się lub wzmocnienia więzi z własnym ciałem, a zwłaszcza z cipką. CIPKOnotes to przestrzeń do refleksji nad swoją seksualnością, potrzebami i fantazjami seksualnymi, bo uważamy, że to sfera warta uwagi.

CIPKOnotesie zebrałyśmy garść istotnych informacji i wskazówek, ale przede wszystkim chcemy, aby było to bezpieczne i przyjazne miejsce, w którym bez ograniczeń można rozwijać swoją seksualność — bez wstydu, oceniania (się), podlegania społecznej presji. Dlatego oprócz przekazywania wiedzy stawiamy też pytania, na które warto sobie odpowiedzieć.

Poznaj swoją cipkę. Zaprzyjaźnij się z nią. Polub ją! Pokochaj!


Na taki opis możemy trafić, wyszukując informacje o CIPKOnotesie. Ani on szokujący, ani wprawiający w zakłopotanie. Zamiast bulwersować, według mnie, zachęca do refleksji nad własną seksualnością. Dlatego nie rozumiem, co zgorszyło tak wielu komentujących. Człon "cipko", a może połączenie potocznej nazwy kobiecej strefy intymnej z wyrazem "notes"? Prywatnie dodam, że nie lubię wulgarnego — według mnie, a także słownika PWN, określenia, jakim jest cipka lub cipa. Jednak spójrzmy prawdzie w oczy. W naszym języku nie ma ładnego, niemedycznego określenia na żeńskie organy płciowe. I tak jak mężczyźni mają dumnego penisa, tak my co najwyżej, możemy pochwalić się waginą. Nie jest to wyraz lekki, przyjemny dla ucha. Podobnie z pochwą, wywołującą uśmiech na twarzy wszystkich płatnerzy amatorów. Właśnie dlatego nieszczęsna cipka wydaje się najmniejszym złem, chociaż szczerze marzę o dniu, gdy w naszej mowie powstanie sformułowanie trafniej opisujące to, co my kobiety, mamy między nogami. Więc wróćmy do rozważania dotyczącego tytułu CIPKOnotes oraz faktu, dlaczego uraziło tak wiele osób? Szczerze mówiąc, naprawdę nie wiem. W momencie, gdy na dziecięcych półkach mamy już takie pozycje jak Wielka księga cipek, a dojrzałe kobiety zaczytują się w Wagina. Sekret kobiecej siły oraz Tak, mam okres, a co?, pojawianie się sformułowań związanych z seksualności, nawet w zabawniejszym, bardziej słowotwórczym wydaniu, nie jest niczym dziwnym. I bardzo dobrze!

Być niewiastą, toż to wstyd!

Dlaczego? Ponieważ nam — kobietom, brakuje odwagi w mówieniu o własnym ciele. Pamiętam sytuację, kiedy podczas jednego z babskich spędów, w którym uczestniczyłam, razem z koleżankami zaczęłyśmy rozmawiać o sprawach nieco bardziej intymnych. Wizytach u ginekologa, seksie, menstruacji. I wiecie, czego się dowiedziałam? Większość moich znajomych nigdy nie widziała własnej waginy, a część z nich wstydzi się wizy u lekarza specjalisty. Niewiedza dorosłych kobiet autentycznie mnie zszokowała, szczególnie że prawie każda aktywnie współżyła. Możemy rozważać skąd te luki w podstawowej wiedzy, możemy narzekać na edukację seksualną serwowaną nastolatkom przez system, możemy nie rozumieć braku ciekawości w tak bliskim nam temacie, jak własne ciało. Mimo wszystko trzeba znaleźć czynnik wzbudzający w nas wstydliwość w kwestii nas samych. Jednocześnie należy uświadamiać, ponieważ wiedza, to klucz do samoakceptacji. Jednak bez przystępnej formy, która sprawia wrażenie lekkiej, niezobowiązującej, a mimo wszystko, skrywającej, chociaż odrobinę wiedzy, nie ujedziemy daleko. I dlatego uważam, że coś, co ma być notesem, a przy okazji zawiera w sobie okruchy fundamentalnych informacji o własnej cielesności, wcale nie jest takim złym pomysłem. A nazwa CIPKOnotes? Cóż, być może mogłaby być lepsza, subtelniejsza, lecz szczerze mówiąc, nie mam pomysłu na nic bardziej adekwatnego.

Przejdźmy do sedna

Liczę na to, że osiemdziesiąt stron, które w domyśle mają być okraszone mądrościami dotyczącymi filozofii Body Positive z naciskiem na elementy związane z akceptacją stref intymnych, nie ograniczą się do pustych stron z załączonymi, dwoma sentencjami w stylu "Pokochaj soją muszelkę". Głęboko wierzę w dobre intencje autorek. Na szczęście, wszystko znaki na niebie i ziemi wskazują produkt przemyślany. Książkę mającą uczyć, a nie zarabiać (wystarczy zerknąć na przystępną cenę). Po pierwsze patronem medialnym CIPKOnotesu, jest Grupa Edukatorów Seksualnych Ponton. To nieformalna organizacja zrzeszająca wolontariuszy, działająca przy Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Od 2002 stowarzyszenie zajmuje się szerzeniem edukacji seksualnej wśród młodzieży. Rozmawianiem oraz uświadamianiem młodych ludzi w kwestiach takich jak konsekwencje wynikające ze współżycia, dojrzewanie, infekcje przenoszone drogą płciową, przeciwdziałanie przemocy, jest ideą wspaniałą, godną pochwały. Dodatkowo Ponton może poszczycić się prowadzeniem mediów społecznościowych — w tym forum przyjaznego nastolatkom poszukujących informacji oraz telefonu zaufania. Jestem więc przekonana, że w skład Grupy Edukatorów Seksualnych wchodzą osoby znające się na swojej profesji. Takie, które nie podpisałby by się pod książką szkodliwą lub zwyczajnie głupkowatą. Po drugie warto zwrócić uwagę na same autorki CIPKOnotesu. Są to bowiem kobiety niepochodzące z łapanki czy przypadku. Paulina Klepacz i Aleksandra Nowak to świadome swojej pracy dziennikarki prowadzące G’rls ROOM. Niezależny, feministyczny magazyn poświęcony kobiecości oraz wszystkiemu, co związane z byciem kobietą. Jak same redaktorki piszą no girlsroom.pl, zależy im na:

"[...]" mówieniu o tej kwestii bez tabu. Na kształtowaniu otwartości. Na dostarczaniu wiedzy i inspirowaniu do refleksji nad swoimi potrzebami, podchodzeniu do nich z ciekawością. Nie chcemy narzucać jednego słusznego wzorca. Ważne jest dla nas inicjowanie dyskusji, zachęcanie do wymiany doświadczeń w bezpiecznej przestrzeni bez oceniania, budowanie zaangażowanej, empatycznej wspólnoty.".


Ponadto, prezentowane przez dziewczyny treści są na naprawdę wysokim poziomie. Zarówno pod względem merytorycznym, jak i językowym. Jeżeli nie wierzycie mi na słowo, sami sprawdźcie!

A komu to potrzebne?

Do kogo w takim razie jest skierowany CIPKOnotes, a przynajmniej jakiej grupie docelowej zdaje się dedykowany? Natknęłam się na ciekawą opinię, w której jedna z komentujących zapowiedź Sensus rozważała, czy z takim notesem ma iść na spotkanie biznesowe. Jeszcze inna osoba zachodziła w głowę, jak z taką okładką można wsiąść do pociągu. Pewnie tak jak z każdą inną książką poświęconą seksualności. Widzieliście front Monologów waginy? Przy tej dawce dosłowności CIPKOnotes raczej nikogo nie zrazi. Pragnę zwrócić uwagę, że na bestselerowej Sztuce obsługi penisa, również widnieje męski członek w całej swoje okazałości, a jakoś nikt się nie krzywi. Po co ta niepotrzebna pruderia? Poza tym, co można wydedukować już po samej liczbie stron, dziennik stworzony przez Paulina Klepacz i Aleksandra Nowak ma skłaniać do refleksji, a nie stanowić substytut kalendarza. Oswajać z własną seksualnością, co widać na kilku zaprezentowanych przez wydawnictwo stronach. Bez kontrowersji czy zbędnej wulgarności, za to z ogromną miłością, empatią skierowaną do własnego ciała. Dlatego myślę, że CIPKOnotes skierowany jest do każdej z nas by spokojnie, w domowym zaciszu, poddać się refleksji dotyczącej wszystkiego, co związane z byciem kobietą. Jednak łatwiej napisać "Ja pierdolę." licząc na kolejny Za hajs matki baluj, niż poszukać jakichkolwiek informacji dotyczących potencjalnej szkodliwości, której w tym konkretnym przypadku nie dostrzegam.

O gustach się nie dyskutuje

Na koniec zostawiłam sobie to, co graficy — w tym ja, lubią najbardziej. Chodzi oczywiście o okładkę. Rozumiem, że poczucie estetyki to rzecz indywidualna i można powiedzieć, względna, ale żeby od razu uważać projekt autorstwa Gosi Stolińskiej (higaszi) za ordynarny. Moim zdaniem, jak na poruszaną przez siebie tematykę, jest niezwykle subtelny. Nie mamy tutaj dosłowności, a jedynie grę kolorami i kształtami, która może być sugestywna, jednak gdyby nie tytuł notesu, większość odbiorców przeszłaby obok grafiki obojętnie. Ot trzy okręgi. Dla osób nieco bardziej zaznajomionych ze sztuką bazowanie na prostocie oraz figurach geometrycznych od razu może skojarzyć się z Polską Szkołą Plakatu i takimi artystami jak Piotr Młodożeniec, czy Sebastian Kubica. Już nie wspominając o kolorystyce jednoznacznie przywodzącej na myśl jeden ze słynniejszych plakatów Bartosza Kosakowskiego Lolita, działa łączącego odcienie łososiowe z czerwienią. Dodatkowo gorąco polecam zapoznać się z większą liczbą pracy autorki szaty graficznej CIPKOnotesu, ponieważ jej dorobek w głównej mierze zachwyca awangardowymi, odrobinę modernistycznymi połączeniami oraz niezwykle nasyconą paletą barw. Zdecydowanie Gosi Stolińskiej nie brakuje kompetencji, by tworzyć okładki oraz ilustracje.

To już jest koniec

Dobrnęliśmy do mety, za co gorąco dziękuję każdemu, kto przebrnął przez tę lawinę tekstu. Rozumiem, że nie wszystkie opinie zmienią się po przeczytaniu powyższego felietonu — i szczerze nie oczekuję tego, akceptuję fakt o licznych opiniach, czy poczuciach estetyki. Niemniej warto zastanowić się, czy coś pozornie gorszącego, faktycznie możemy za takie uznać. Zdaję sobie sprawę z faktu, jak łatwo napisać krzywdzący, jednocześnie niesprawiedliwy komentarz, nie zgłębiając tematu. Sama jestem mistrzem wyciągania pochopnych wniosków, za co później pluję sobie w brodę, jednak gdy dysponuję czasem i zapałem, wolę znaleźć argumenty, które poprą, lub przeciwnie — obalą, mój światopogląd. Dlatego mam nadzieję, że także wy, poświęcicie pięć minut swojego cennego jestestwa, rozważając kwestię, czy CIPKOnotes zasługuje na krytykę.


Prześlij komentarz

0 Komentarze

google.com, pub-5039018173211090, DIRECT, f08c47fec0942fa0